czwartek, 11 marca 2010

Wolny

Rzuciłem dziś pracę. Zobaczyłem, że polega ona na czymś, co rozbija się o moją uczciwość.
Myślałem, że będę w niej pomagał ludziom ale okazało się, że chodzi o pieniądze.
Cieszę się, że sam odkryłem, że ważniejsza jest dla mnie twarz i dobro moich znajomych niż duże zarobki.
Najwyżej będę musiał wyrzucić te hassele z obserwowanych na ebayu :)
Czuje się wolny.

Na koniec zdjęcie oddające mój aktualny stan ducha :)

poniedziałek, 8 marca 2010

Przypadkowe spotkania, przypadkowe odkrycia

Ostatnio doświadczam dziwnych sprzężeń.
Tydzień temu rozmawiałem z przyjacielem o mojej dawnej miłości, o której nie rozmawiałem z nikim przez 6 miesięcy i tyle samo też jej nie widziałem. I wtedy zadzwonił telefon.To była właśnie ona. Dziwne?
Inny przykład, w listopadzie robiłem zdjęcia pewnemu modelowi. Po sesji straciliśmy kontakt, dałem naszej znajomej jego zdjęcia ale zapomniała mu ich przekazać. Od czasu sesji nie rozmawialiśmy ze sobą, aż do dziś. Zadzwonił, gdy byłem w pracy - nie odebrałem, bo miałem ważną rozmowę. Pół godziny później na siebie wpadliśmy na Rynku :).

Obiecałem mu, że wyślę mu dziś jeszcze raz zdjęcia. Przekopując szafę pełną negatywów i płyt ze skanami trafiłem na kilka zwiniętych i rzuconych w kąt rolek filmu. Wszystkie porysowane, zakurzone, powywijane, oczywiście nawet niepocięte. Widocznie szkoda mi było pieniędzy na skanowanie takich filmów.
Nieudane zdjęcia z camery obscury ze stycznia rok temu, pierwsza i ostatnia rolka z feda z wakacji- prawie cała prześwietlona, negatyw z Vilii z listopada 09 - porwany w wielu miejscach przez zepsute mechanizmy i moją niecierpliwość, kolorowy film z practicy koleżanki, którą dla niej testowałem w kwietniu, zagubiony film z psixa naświetlony w maju - świadek pierwszych upałów.
Migawki z życia poddane nieświadomej autocenzurze.
Jutro dam je wszystkie do skanowania. Coś mi mówi, że będzie to dobre przypomnienie urywków mojego życia z ostatnich 16 miesięcy.



Na jednej z płyt znalazłem też zdjęcie, o którym całkowicie zapomniałem.


Ktoś mi ostatnio powiedział, że Ag i ja wyglądamy jak ludzie z kilkudziesięciu lat wstecz.
Wątpię, by to dotyczyło mnie ale Agata ma coś w sobie niedzisiejszego. Coś z lat 30tych XXwieku.

piątek, 5 marca 2010

Moje credo

Zobaczyłem ten napis pewnego lata w Granadzie. Od tamtego dnia kieruję się tym zdaniem we wszystkim co robię.
Oznacza on:
"Jesteśmy tym, co robimy, by zmienić to czym jesteśmy"

Ostatnio mam coraz mniej czasu i robię coraz więcej rzeczy: studia, praca, rozkręcanie firmy, matura znów po 4 latach, miłość, fotografia i cementowanie przyjaźni.
Nie chcę nic zgubić po drodze.

niedziela, 28 lutego 2010

Saneczkarze z przypadku

Jeden z zimowych spacerów z Ag. Park Stanisława Tołpy to najpiękniejsze z tych mniej znanych przestrzeni Wrocławia. Lubię to miejsce.


Właśnie! Poznajcie Ag. Zawróciła mi w głowie dwa i pół roku temu i to przez tę parę niebieskich oczu mieszkam teraz we Wrocławiu.
A w rękach trzyma flexareta, prezent urodzinowy sprowadzony z kraju naszych południowych sąsiadów. Na stan dzisiejszy zrobił mniej zdjęć niż ja napisałem wtedy maili po czesku :)


Do tego muszę wspomnieć, że A. to demon prędkości :)

Zaopiekowaliśmy się porzuconymi sankami i mentalnie cofając się o 15 lat zapomnieliśmy o złym świecie.

Pewnie i tak byście zobaczyli to w kolejnych postach: mam słabość do księży i zakonnic na zdjęciach, współczuję zawsze osobom przemierzającym ze mną Ostrów Tumski...





Ostatnie migawki z życia w mieszkaniu naprzeciwko Dworca Nadodrze. Często zmieniam mieszkania, a każda z tych zmian zaczyna nowy podrozdział w życiu. Ten ostatni był z tych dobrych.

Tamte kilka ostatnich dni w mieszkaniu na Kleczkowskiej minęły pod znakiem długich rozmów z Andrejsem - Łotyszem, który był wtedy na swoim wielkim życiowym zakręcie. Przygarnęliśmy go na miejsce Milczącego Andrzeja, mojego poprzedniego współlokatora, który niestety zakończył przygodę z Wrocławiem i ASP po kilku miesiącach.
Nie muszę chyba zaznaczać, że zamieszkanie w jednym pokoju z Andrejsem w środku sesji zimowej było strategicznym błędem - motywował mnie codziennie do nauki stawiając na stole pół litra żubrówki :).
Podziemia placu Jana Pawła II, czeka na właściciela. Ktoś przygarnie?
Jeszcze w trakcie sesji przeprowadziłem się do nowego mieszkania, gdzie wszystko jest ładne (tak, to dobre słowo) ale nie ma tej fantazji (tak, to też dobre słowo), która była w mieszkaniu na Kleczkowskiej. Jestem jednak dobrej myśli. A żółtych tulipanów już nie ma, zwiędły.

Tak, zgadza się: przeprowadziłem się z okolic Dworca Nadodrze na Trójkąt. Lubię emocje :)

Oprócz księży i zakonnic mam fotograficzną słabość do psów z kołnierzami ortopedycznymi, nie wiem która z tych słabości jest głupsza :).